przypadek?


Autor: unsafe
14 lipca 2008, 00:24

Nie wiem czy to byl przypadek czy co.. ale to sprawilo, ze czuje sie jeszcze gorzej.

Latem lubie spac przy uchylonym oknie. Nie wazne czy pada czy jest to pogodna noc. Nie moglam wczoraj zasnac. Ogladnelam jakis tam film, zrobila sie 3,a moje oczy wielkie jak zlotowki.. No i przewracalam sie tak z boku na bok w nadziei, ze w koncu powieki same sie zamkna. Noc i bezsennosc sprzyja wspomnieniom.. no i zaczelam wspominac jak to bylo jak sie poznalismy, potem jak zaczelo sie psuc i nie wiem dlaczego, ale przypomnial mi sie Jego najlepszy kumpel (W. nigdy nie uzyl slowa 'przyjaciel'). To,ze chyba nigdy mnie nie polubil. Zawsze jak bylismy gdzies z jego znajomymi, trzymalismy sie za rece lub stalismy przytuleni lub chociaz stalismy razem, obok siebie.. Jego Najlepszy Kumpel zawsze mowil 'to co, idziesz W. z nami?' lub 'co teraz bedziesz robil?'. Zawsze swoje slowa kierowal do Niego,a nie do Nas. Na poczatku staralam sie to ignorowac, potem w koncu powiedzialam W., ze jest mi przykro, kiedy Jego Najlepszy Kumpel kompletnie mnie ignoruje. W odpowiedzi uslyszalam, ze jak zwykle cos sobie wymyslam i przesadzam. No to dalam temu spokoj. Do konca nic nie nie zmienilo. I wlasnie wczoraj w nocy pomyslalam, ze w koncu Jego Najlepszy Kumpel musi byc szczesliwy, bo mnie juz nie ma. I kiedy nagle uslyszalam glos Najlepszego Kumpla pomyslalam, ze najzwyczajniej w swiecie zaczynam swirowac. Wstrzymalam oddech i wsluchalam sie w ta nocna cisze. To byla jakas przygluszona rozmowa. Rozmowa Najlepszego Kumpla i .. W. Nic z niej nie moglam zrozumiec, bo byli gdzies daleko. Ale kroki sie zblizaly. I wtedy uslyszalam, ze rozmawiaja o doktoracie, o tym, ze W. chce zostac na uczelni. Serce walilo mi jak oszalale. Nie moglam ruszyc sie z lozka. Przechodzili tuz pod moim oknem i wtedy uslyszalam W: 'ciiiiiiiiiiiiiiiiiiii.......' , potem tylko kroki i w oddali znowu przygluszona rozmowa. Zasnelam dzis o 7. Cala niedziela byla jakims koszmarem. Lalo tak jakby sie jakas chmura zerwala, nie wiedzialam co z soba poczac, chcialo mi sie ryczec, zabralam sie za czytanie 3 ksiazek na raz, zadna mnie nie zaciekawila, probowalam zasnac, ale ja naprwde nie moge ostatnio zmruzyc oka, potem w tej ulewie poszlam do kosciola, zobaczylam tam Jego Rodzicow. Nawet w kosciele powstrzymywalam sie od placzu. Po powrocie do domu mojej mamie zachcialo sie przeprowadzic ze mna powazna rozmowe. Wiem, ze sie martwi, ale ja naprawde nie mam ochoty z nia o tym rozmawiac. Zaraz mi zacznie wywlekac jakies zyciowe madrosci i, ze On nie byl mnie wart. I ze stracilam 3,5 roku zycia - to slysze od Niej codziennie. Wiem, ze nie zmarnowalam tych 3,5 lat. Duzo sie nauczylam. Nauczylam sie kochac i byc kochana. Przezylam bardzo wiele pieknych chwil, ktore juz nigdy sie nie powtorza. Poznalam co to bliskosc, tesknota, pozadanie. Bo to wszystko kiedys bylo. Potem juz bylo tylko oszukiwanie samej siebie, ze to jeszcze kiedys wroci, ze bedzie tak jak dawniej. Musze stanac na nogi, przestac sie uzalac, przestac plakac za kazdym razem, kiedy nadchodzi noc. I nigdy wiecej otwartych okien. Przynajmniej nie tutaj.

A w odpowiedzi na pytania karotki:
Niezbyt czesto spotykam Jego rodzine, ale ostatnio pod byle pretekstem dzwonia do mnie Jego Brat i Siostra.
W. sie strasznie dzieci boi, ale chce je miec..w wieku 33 lat (w wieku 30 ma zamiar sie zenic - tak bardzo ma sprecyzowana przyszlosc) .
Jak se wyprowadze na stancje zabiore ze soba kompa i oczywiscie bede pisac. Tyle tylko, ze staje sie juz monotonna. I nie moge obiecac, ze  to szybko sie zmieni... pozdrawiam;*

18 lipca 2008
ojc... dawno mnie tu nie bylo a tu tak smutno...
3.5 roku na pewno nie jest zmarnowane, czas wyleczy rany... przeszlosci nie wolno zalowac bo to ona sprawila ze jestesmy tacy a nie inni :) nos do gory. na przekor wszystkiemu.
14 lipca 2008
ehhh..przeczytalam Twoich ostatnich pare notek i przykro mi bardzo..ciesze sie jednak, ze wrocilas na blogowe lono. pamietaj:tu zawsze mozesz byc monotematyczna. jestesmy tu po to zeby Ci pomoc;) albo chociaz wysluchac.

mawiaja, ze okres bolesci po zwiazku trwa polowe kego dlugosci, ale czy to sie sprawdzi zalezy tylko od Ciebie. wiem, ze zadne slowa ni pomoga Ci teraz, ale za jakis czas tak. pamietaj, ze tu jestesmy i mozesz na nas liczyc.
sily zycze kochana.
cmokas
14 lipca 2008
Faktycznie jesteśmy podobne, nawet na wspomnienia Nam się wzięło w tym samym czasie:)) Ja tez nie uważam tych pięciu lat z Pawłem i półtora roku z Grzegorzem, za cos straconego. Oni wiele mnie nauczyli, zresztą myślę ze wszystko co dzieje sie w Naszym życiu ma jakiś sens!
14 lipca 2008
dla mnie możesz i codziennie takie notki pisać, bo wtedy lżej się robi na sercu jak się człowiek wyżali chociażby w internecie :)
ja byłam w związku ponad 2 lata i też wcale nie żałuję tych lat.. bo było wspaniale.. a rodzice nigdy nie wypominali mi tego.. tylko przypominali, dlaczego M. już nie przyjdzie..
14 lipca 2008
Ty się monotonią nie przejmuj. Jak ja się rozstałam ze swoim to chyba z rok pisałam ciągle o tym samym :] Po to jest blog, dziewczynko :*:*:*
14 lipca 2008
Jak chce się hajtać ok. 30-stki to ten doktorat jest dobrym pomysłem. Nim się obrobi to będzie miał 30 lat. Akurat. Dlatego ja właśnie zrezygnowałam z doktoratu.
14 lipca 2008
pisz, nawet monotonnie, przynajmniej tobie bedzie latwiej, a jak ktos stwierdzi ze za duzo juz tego po prostu nie bedzie czytac ;)
karotka
14 lipca 2008
mozesz byc w ten spsoob monotonna ile tylko Ci sie spodoba :) mi to ani troszke nie przeszkadza :) a slub w wieku 30? dla faceta wiek moze byc, ale dla babki?;p ps. nie zmarnowalas tego 3,5roku, nie mozna tak mowic bo sie traci sens

Dodaj komentarz