20 lutego 2004, 14:53
Dziwne uczucie,kiedy jest sie w przekonaniu o swojej milosci do drugiej osoby. Rozstanie - boli. Mnie kosztowalo zawaleniem szkoly, potokiem lez no i pierwszymi betonami (:)) - wszystko przez pierwsze 2 tygodnie. Potem..przechodzi i tu zaskoczenie, bo czy tak szybko mozna zapomniec o milosci? To bylo jednak tylko przyzwyczajenie.. i jak trudno pogodzic sie z faktem, ze tak na prawde nigdy sie nie kochalo. Wtedy wlasnie, jak na zlosc, ta osoba budzi sie i uswiadamia sobie, ze beze mnie jednak zyc nie moze.. ja juz wtedy nie czuje nic, procz odrazy.. nie chce rozmawiac, patrzec, ani widziec. Tak, jestem pewna, ze to nie byla milosc.. To mnie wlasnie zastanowilo..ze tak uporczywie wmawialam sobie, ze Go kocham, ze nie moge bez Niego zyc i potrzebowalam tylko 2 tygodni,aby te 2 wspolnie spedzone lata poszly w zapomnienie. Jestem okrutna? Jestem bez serca?
O tym wszystkim przypomnialam sobie wczoraj.. Ktos wie dlaczego, ja mam nadzieje, ze to tylko chwilowy kryzys..
Teraz przejdzmy do milszych spraw:) Jest piatek!!:D Jupiii, hurraaa :D Ostatki,a wiec trzeba zaszalec!:) Puszczaja mnie.. idziemy z dziewczynami tam, gdzie jest glosno :D hehe=) Cala noc przed nami:) i Wam zycze milego weekendu, pozdarwiam i buzka preciouss:*