27 listopada 2005, 23:16
Nie poznaje Cie. Po prostu nie poznaje. Jeden weekend, a tak duzo zmienil. W tym roku nie spedzilam nigdzie Andrzejek. Ty spedziles. Mam nadzieje,ze dobrze sie bawiles. Dreczy mnie jedna mysl. Ze nie ma sensu. Ze juz nic nie bedzie tak jak dawniej. Ja nie mam sil ciagle lagodzic klotni i starac sie robic wszystko, zeby na powrot bylo dobrze. Dziwiles sie wiec, dlaczego nie dawalam znaku zycia.
A wczoraj? Wczoraj zlamales obietnice, tlumaczac sie tym,ze ja swoja tez zlamalam. Bledne kolo. Myslenie dziecka.
(...)Ze niby plotles wtedy bzdury, bo byles pijany? Plotles bzdury na taki temat? I ja mam uwierzyc? Widze,ze klamiesz. Klamstwo czytam z Twoich oczu.
Mam caly tydzien, aby wyciagnac wnioski. Jestem opanowana i spokojna. Nie wariuje, nie placze, nie obwiniam siebie - jak to zawsze. A Ty sie dziwisz. Moze niedlugo zdziwisz sie jeszcze bardziej.
Zobaczymy.