24 maja 2006, 22:41
Czuje sie zle. Nic nie wyszlo..zreszta od jakiegos czasu nie wychodzi nic miedzy nami. Wczoraj przyjechal (mial byc w piatek), nie uprzedzil mnie wczesniej o swoim powrocie, bo to miala byc niespodzianka.. ja wyszlam na miasto z dziewczynami. Niespodzianka sie nie udala, a kiedy po powrocie zadzwonilam do Niego na spotkanie bylo juz za pozno, zreszta tlumaczyl, ze siedzi u kolegi i robi projekty. Postanowilam naprawic wczorajszy dzien. Obudzilam sie rano, poszlam do sklepu, kupilam jogurcik (o Jego ulubionym smaku) i slodka bulke. Dobijalam sie do Niego dobre 10 minut (dzwonilam dzwonkiem, walilam w okno;>) i kiedy juz mialam isc w koncu sie obudzil:) Spioch. Chcialabym napisac, ze sie ucieszyl, ze podziekowal, ze przytulil i pocalowal. Nie. Zadna z tych czynnosci nie zostala wykonana. Chcial polozyc sie dalej, ale z usmiechem na twarzy zwalilam Go z lozka. Poszedl wziac prysznic, a potem o dziwo zrobil mi masaz. I to byla najprzyjemniejsza i najmilsza czesc naszego spotkania. Potem bylo juz tylko pieklo. Wybieglam od Niego z placzem. Przeciez ja chcialam dobrze!:( Ja naprawde chcialam, zeby ten dzien milo sie dla Niego zaczal. Wie, ze latwo mnie zranic, wie, ze przejmuje sie najmniejsza rzecza. Wie to, mimo to rani. A kiedy lzy same naplywaja mi do oczu nigdy nie przytuli, nigdy nie uspokoi.. tylko krzyczy, ze placze. Nigdy w zyciu nie zdarzylo sie, zeby zareagowal inaczej. Czasami czuje sie jak niepotrzebna scierka. To czasami jest dzisiaj. Nie wiem juz co mam robic. Nikt nie zrozumie jak bardzo mi zle.. kto wie, jak bardzo boli, kiedy rani i zawodzi osoba najblizsza sercu? Nie czuje sie juz przez Niego kochana. Czuje, ze jestem mu obojetna.
dopisek:
"-(...)Jestem zadowolony,bo poswiecam sie dla tych, ktorych kocham.
-Czy sadzisz,ze osoby,ktore nas kochaja zycza sobie, bysmy dla nich cierpieli? Czy twoim zdaniem milosc jest zrodlem cierpienia?
-Szczerze mowiac, tak.
-A nie powinna byc."
(fragment powiesci P.Coelho, ktora dostalam kiedys od Niego, a nie mialam czasu wczesniej przeczytac..)