Czuje sie strasznie samotna. Bardzo mi go brakuje. Ma teraz duzo do roboty, bo sesja zbliza sie wielkimi krokami. Spotykamy sie tylko na weekendy na godzine,dwie i najczesciej klocimy. Chcialabym, zeby bylo juz dobrze.. nie chce dawac mu powodow do zdenerwowania. Dzisiaj sa Jego urodziny. Dzwonilam zaraz po 24,zeby byc pierwsza, ktora zlozy mu zyczenia. Podziekowal i opowiedzial jaki to mial dzisiaj ciezki dzien. Jest inaczej. Z Jego strony zimno, chlodno, oschle. Potrzebuje choc odrobiny ciepla,po to aby dala mi sily to wszystko wytrzymac. Staram sie jak tylko moge. Kupuje kartki, tasmy, sklejam mu rysunki, a nawet sama rysuje drobne szkice. Tak dla scislosci 1 narysowalam;) Ciezko jest, kiedy ja podarowuje mu usmiech, mile slowo, swoja cierpliwosc.. a w zamian nie dostaje nic z tych rzeczy. Zadowoliloby mnie jedno mile slowo wypowiedziane bez mojego przymusu czy dopominania sie. Tak, bo zaczynam sie juz o to upominac. Moze to smieszne, ale pytanie ' moze powiesz mi cos milego? ' (odp: ' kocham cie ' ...) nie jest mu obce. Ja po prostu potrzebuje poczuc, ze jestem ciagle kochana i doceniana. Narazie niestety tego uczucia mi brakuje. I kiedy to pisze stoi mi wielka gula w gardle. Jestem bezsilna, jednak mam nadzieje, ze wszystko zmieni sie po tej sesji.Chce swojego, dawnego Wojtka! ;(
Ostatnio po klotni, kiedy chcialam porozmawiac i wszystko sobie wyjasnic powiedzial mi, ze nie potrzebujemy rozmowy.. ze my powinnismy rozumiec sie bez slow. Czy to prawda? W zwiazku nie jest potrzebna rozmowa?